Prywatny Gabinet Psychoterapii i Pomocy Psychologicznej
Anna Kuźma
Gniewomierz 50 A
Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
tel. kom. 693 542 948
Z tym pytaniem zwróciła się do mnie pewna młoda kobieta, zastanawiając się w krótkiej treści emaila, czy warto ponawiać kolejną próbę terapii, skoro ma za sobą dwa nieudane podejścia w pozbyciu się ( leczeniu) przykrych dolegliwości, sprawiających jej cierpienie.
W pytaniu tym zawarte było nie tylko zwątpienie ale też nadzieja, że zaprzeczenie sensowności terapii wyzwoli w niej nieuświadomioną jeszcze motywację do podjęcia kolejnej, trzeciej próby. Po cóż by, w przeciwnym razie zadawała by sobie trud surfowania po Internecie?
Nigdy nie jest za późno na terapię, gdyż stanowi ona dla ludzi możliwość konfrontacji z determinizmem przekonań i destrukcyjnych mechanizmów obronnych, stanowiących uwikłanie w krepującą sieć beznadziei i cierpienia.
Ale, czy sama konfrontacja wystarczy, aby wyplątać się z matni samo ograniczających tendencji do patologizowania własnej egzystencji, czyli funkcjonowania w obrębie błędnego koła frustracyjnych działań? Oczywiście, że nie.
Na skraju iglastego lasu, opodal szemrzącego strumyka rósł olbrzymi, dorodny dąb. Jego rozległe, pokryte gęstym listowiem konary dumnie wznosiły się ku niebu. Soczysta zieleń dębowych liści wspaniale komponowała się z szafirem bezchmurnego nieba. Gdzie niegdzie, pomiędzy listowiem ciekawie na świat spoglądały jego małe, dojrzewające owoce- żołędzie. Ktokolwiek przechodził tamtędy nie omieszkał zatrzymać się choć na chwilę aby podziwiać piękno tego wspaniałego drzewa a także, w czasie upału skryć się pod jego opiekuńcze konary. Dąb chronił też znakomicie przybyszów przed deszczem czy śnieżycą w jesienno-zimowe pory roku.
Po wiosennej, ciepłej ulewie pod silnym pniem dębu wyrosła mała, delikatna roślinka z nasiona bluszczu, które wypadło z dzioba przelatującego ptaka. Miotana podmuchami wiatru roślinka chyliła się w różne strony, dramatycznie poszukując schronienia przed niesprzyjającym wiatrem. Była słaba wobec silnych i gwałtownych porywów wiosennego wiatru. A ten, z zawrotną mocą targał jej słabym pędem, narażając na skaleczenia jej delikatne liście o twardy pień drzewa. Ze swej całej mocy mała roślinka przywarła więc do dębowego pnia. Nie był to miły dotyk, twardy i chropowaty. Jednak roślinka pomyślała z żalem:
- Och, gdybym miała tak silny pień jak ten dostojny dąb, żadna wroga siła nie zagrażała by mi znikąd.
Matka, jako symbol wielowymiarowego modelu ludzkich tęsknot w doświadczaniu libidalnego bezpieczeństwa i dobrostanu człowieka, pojawia się bodaj najczęściej w twórczości i zasobach kulturowych świata. Liczne poematy, dzieła literackie w najprzeróżniejszy sposób ukazują matriarchalną potęgę instytucji wychowania młodego pokolenia, narzuconą przez kulturę i tradycję właśnie kobiecie. Przypisywanie jej potężnych instynktownych sił twórczych jako tej, która rodzi nowe życie oprócz gloryfikacji macierzyństwa, obarcza ją ciężarem odpowiedzialności za ten twórczy cud, jakim jest nowonarodzone dziecko.
W sanktuarium jej łona bowiem rozwija się nowe życie - człowiek. I już od tego momentu cokolwiek zrobi pomyśli czy znajdzie się w jakiejkolwiek sytuacji wszystko to wpływa na rozwój płodu. Różnego rodzaju teorie naukowe wyjaśniające tajemnice budującej się więzi pomiędzy matką a dzieckiem potrafią szczegółowo wyjaśniać uwarunkowania rozwojowe nowego życia. Dla matki niekoniecznie jest to wspierająca ją wiedza. Wiąże się bowiem z uświadomieniem konsekwencji niespełnienia z różnych przyczyn czasem dosyć prozaicznych takich jak trudności ekonomiczno-socjalne, aktualny stan zdrowia, tych jakże istotnych warunków kształtowania się poszczególnych organów płodu w jej łonie. A jest to dopiero początek tej gigantycznej misji macierzyńskiego zmagania się z trudnościami jakie napotka w doprowadzeniu dziecka do dojrzałości.
Strona 1 z 4