Metafora, czyli sposób na zmianę

Któż w swoim życiu nie doświadczył cudownej magii bajek, które zapisały się w pamięci jako trwałe obrazy dobra, zła, szczęścia, nieszczęścia, radości smutków i wiele innych bardziej indywidualnych zapamiętanych przeżyć. Niemalże każdy, kto dał się porwać iluzji dziwnego, bajkowego świata mniej, czy bardziej świadomie identyfikował się z ulubioną postacią, upatrując w niej swoje tęsknoty, marzenia, przekonania, postawy.

Treści tych bajek- metafor tym bardziej zapadały w świadomość im bardziej ich ukryte przesłanie przemawiało do wrażliwości człowieka, głębokiego poczucia spełnienia się oczekiwań co do sensu  i celu ludzkiego istnienia: …..I żyli długo i szczęśliwe, aż do śmierci. Nawet tak przerażająca wizja końca ludzkiej egzystencji jak świadomość przemijania, w bajkach przedstawia się jako naturalna, a wiec do zaakceptowania kolej rzeczy, pokazując, że można żyć w poczuciu wolności, dążąc do stanu akceptacji tego, co jest nieuniknione i na co wpływu nie mamy. Bajki i metafory pomagają znacząco w zrozumieniu zawiłości ludzkich losów, pomagają uchwycić sens cierpienia i  znaleźć sposób poradzenia sobie z nim poprzez identyfikację projekcyjną z bohaterami i sytuacjami w nich zawartymi.

Słynni terapeuci  i nauczyciele psychoterapii  eriksonowskiej Norma i Phill Barrettowie (CA,USA) byli wykładowcami seminarium w Łodzi 09-10.10.2009, poświęconemu zagadnieniom leczenia zaburzeń psychosomatycznych poprzez techniki metafory i hipnozy eriksonowskiej.

Terapeuci ci podkreślają o leczniczym oddziaływaniu metafory z uwagi na jej znamienny wpływ na procesy nieświadome człowieka, przypisując jej moc sprawczą  poprzez ominięcie filtrów racjonalnego myślenia, często ograniczającego perspektywy rozwojowe i samopomocowe w radzeniu sobie z chorobą. Dwuznaczności, wieloznaczności zawarte w metaforach mogą ich zdaniem sprawić, że staną się one alternatywami wyboru nowych, bardziej korzystnych zmian wprowadzonych w życie, eliminując stare, często patologiczne zachowania, doprowadzające do zaburzeń zdrowia.

Nieświadoma część ludzkiej psychiki w ocenie Normy i Phila to w metaforycznym ujęciu „NACZELNY ”DYREKTOR”  odpowiedzialny za te procesy psychiczne, które w dużej mierze aktywizują nas do korzystnego działania, posiłkując się intuicją. Zaś świadomość, to ich zdaniem „URZĘDNIK” spełniający polecenia, przepuszczając je pierw poprzez filtry osobistego doświadczenia. Zawierzyć intuicji, to jakby więcej móc różnymi kanałami sensorycznymi, porozumiewać się ze sobą i otoczeniem na różnych poziomach komunikacji. Tak często bywa w metaforycznym stylu komunikacji, gdzie uruchamiane są obrazy analogiczne do metaforycznego opisu samopoczucia, doświadczanych emocji  komunikujących się ze sobą ludzi.

W świecie nauki funkcjonują teorie potwierdzające neurologiczną skuteczność  metafory. Uczeni Watzlawick i Lamb ,Ornstein  zajmujący się badaniem ludzkiego umysłu wskazują na wyspecjalizowane funkcje obu półkul, przypisując prawej język poezji, komunikacji werbalnej wyrażającej się w wyrazie twarzy, tonie głosu, gestach, ruchach ciała i tańcu, zaś lewa półkula przetwarza dosłowne linearne i logiczne aspekty języka .Metafory w ujęciu cytowanych uczonych koncentrują się bezpośrednio na prawej półkuli- takie jak posługiwanie się opowieściami innymi formami metafory, sugestiami oraz technikami hipnoterapeutycznymi-pozwalają osiągnąć rezultaty znacznie szybciej.
Daniel Goleman, autor I „Inteligencji emocjonalnej” upatruje w dostrojeniu się emocjonalnym obydwu przednich części płatów czołowych rozwijaniu się zdolności do introspekcji psychologicznej. Uważa on, że „ niektórzy z nas są bardziej wyczuleni na szczególne symboliczne kody umysłu emocjonalnego; metafora i porównanie, razem z poezją, pieśnią i bajką ujęte są w języku serca. Tym samym językiem przemawiają sny i mity, w których luźne skojarzenia określają ciąg narracji, stosując się do logiki umysłu emocjonalnego”.
Nieświadomość - to dobry sprzymierzeniec – podkreślają  często Norma i Phil Barrettowie, przytaczając historie z ich sześćdziesięcioletniego stażu małżeńskiego, który rozwijał się na bazie metaforycznej komunikacji w procesie samopoznania i doskonalenia bycia w związku i zawodowego spełniania się.
Na swoich wykładach zachęcają do wieloperspektywicznej oceny sytuacji realnej i odwołując się do swoich zasobów myśleć metaforycznie pozostawiając logikę na dalszym planie.  Zwracają uwagę na kontakt z drugą osobą, na jej niewerbalny przekaz: słuchać tego, czego nie mówi. Dobry kontakt z sobą  i otoczeniem to świadomość  odczuwanych emocji, wrażliwość  na doświadczane nastroje i poszukiwanie ich źródła. Można taki stan osiągnąć poprzez wygaszanie natrętnych , lękowych myśli i przejmowanie nad nimi kontroli. Otwieranie się na odbiór metaforyki codzienności w niewerbalnym acz znamiennym przekazie życia codziennego, świata muzyki, literatury, poezji, prozy także  psychodramy doświadczanych wewnętrznych stanów bliskiego i odległego nam emocjonalnie człowieka.
Norma i Phil są przekonani, że umysł nieświadomy włada różnymi językami czym jest język ciała, ton głosu, wyraz twarzy, mowa spojrzenia, bliskość fizyczna i wiele  innych niespecyficznych, osobniczych sposobów komunikacji. Pojawiające się na życiowej drodze przeszkody zwykli nazywać nowymi wyzwaniami, które mogą być traktowane w pozytywnym aspekcie, jako zmiana na lepsze, przy założeniu, że aby było lepiej najpierw jest gorzej, czyli musi nastąpić swojego rodzaju dezintegracja. Osoba chora zaczyna zdrowieć, gdy ma dosyć chorowania, czyli dotyka dna- a wówczas może otworzyć się na to, czego dotychczas nie słyszała, nie widziała, nie czuła pogrążona w czysto logicznej prozie życia. Doświadczanie tak odmiennych stanów może dostarczyć właśnie odpowiednio dobrana metafora opowiedziana przez przyjaciela, terapeutę, zasłyszana  gdzieś lub przeczytana w prasie, literaturze itp.
Możemy uwierzyć tym szczególnym nauczycielom życia, gdyż w przekonaniu autorki tego tekstu, i uczestniczki sympozjum,  rzadko zdarza się, aby tak sędziwa para wypracowała spójną i znamienną  dla związków filozofię:

 JESTEŚMY Z SOBĄ    -  ALE, NIE POTRZEBUJEMY SIEBIE ABY ŻYĆ.

Literatura:
- Philip Barker…………………”Metafory w psychoterapii”
- Daniel Goleman……………”.Inteligencja emocjonalna”
- Norma i Phill Garrett………..notatki własne z sympozjum

Rumak, który chciał być szczęśliwym.
    W pewnej stadninie koni przyszedł na świat źrebak. Nie było w tym nic szczególnego, gdyż w tak dużej stadninie jak ta, codziennie pojawiało się potomstwo… Jednak ten źrebak wyróżniał się siłą, i ponadprzeciętną sprawnością w porównaniu z rówieśnikami, co czyniło go innym….Źrebak szybko przekonał się o piętnie inności dającym mu przywileje, ale taż i obowiązki.  W stadninie podziwiano go, chwalono. Czuł, że wszyscy oczekują do niego więcej i więcej. Wkrótce przekonał się, że sam tego chce najbardziej. Nie mógł więc swobodnie hasać jak jego rówieśnicze źrebaki. Ciężka praca przynosiła oczekiwane rezultaty. Był coraz bogatszy w doświadczenie, coraz lepszy od innych. Świadomość tego, stanowiła kompensatę zaniechanych potrzeb beztroskiego źrebaczego życia, które czasem dawało o sobie znać we snach. Śniąc, leżał  na ukwieconej łące napawając się widokiem cudownych zjawisk przyrody, czuł wspierającą obecność osób bliskich.
 Szybko jednak powracał do rzeczywistości ,w której osiągane sukcesy stanowiły dla niego najwyższą wartość- skarb….. . Gromadził więc swoje skarby, pokonując coraz to większe i większe przeszkody. Wkrótce, przestano się troszczyć młodziutkim źrebakiem, gdyż świetnie radził sobie sam…..
Któregoś dnia usłyszał rozmowę dwóch starszych klaczy narzekających na swój los. Mówiły, że szczęście, nie każdego spotyka, że trzeba się mocno starać aby je spotkać i nie każdemu jest ono pisane…. Cóż to jest- to szczęście? Zastanawiał się w chwilach zadumy nad swoim losem. Jak ono wygląda. Miał chwilami nieodpartą ochotę podejść do jednej z klaczy aby o to spytać, lecz lęk, że zostanie wyśmiany za swoją niewiedzę był silniejszy. Wszak jest w całej stadninie najlepszy, najmądrzejszy i tak oczywistych rzeczy, czym jest szczęście NIE WIE! ?
Wiedział nade wszystko, że jemu właśnie szczęście jest pisane bo będzie się bardzo starał, tak jak dotychczas, a może jeszcze więcej, da radę!. Tak!
Gdy wyrósł na pięknego, silnego rumaka, jego skarby napawały go dumą i optymizmem. Były jednak tak okazałe, że sprawił sobie wóz, aby mieć je przy sobie, zwłaszcza, że postanowił wyruszyć w świat w poszukiwaniu SZCZĘŚCIA. Podróżując, ciężko pracował i systematycznie gromadził bogactwo, umieszczając je w swoim wozie.  Nie bardzo wiedział dokąd iść, aby spotkać szczęście. Wiedział tylko, że musi bardzo się starać aby osiągnąć zamierzony życiowy cel.
Podróżując skalistą drogą lekko wijącą się ku górze, zauważył mglisty zarys budowli jakiejś i poruszający się cień. Była to piękna stajnia należąca do okazałej, młodej klaczy. Klacz zaprosiła go do swojego domu widząc jaki jest utrudzony długą wędrówką.
- dokąd zmierzasz, spytała, patrząc na jego utrudzone kopyta, pokrytą kurzem i potem sierść, potarganą wiatrem grzywę. Najbardziej zaciekawiona była zawartością okazałego wozu, który ciągnął za sobą.
- co tam wieziesz? - spytała.
- to moje skarby-odpowiedział i padł znużony na wskazane mu przez klacz posłanie. Zanim usnął, poczuł jakąś dziwną tęsknotę- do czego, nie wiedział, czuł, że spotyka go coś dziwnego i znajomego zarazem. Przypomniał sobie zapach stadniny, którą opuścił w poszukiwaniu szczęścia, kojący widok pól, lasów stron rodzinnych .
Rano, zwierzył się klaczy ze swojego celu podróży.
- Skąd wiesz dokąd iść, skoro nie wiesz jak wygląda szczęście i gdzie je szukać- zapytała klacz rumaka a ten zamyśliwszy się rzekł:
- Ależ wiem! Jak poczuję się szczęśliwym wówczas będę miał pewność, że je znalazłem. Klacz powiedziała: zostań ze mną, bo właśnie TERAZ stwierdziła, że wie jak wygląda szczęście.
Rumak rozpakował swoje skarby w stajni klaczy i poczuł się szczęśliwy. Czyżbym spotkał moje szczęście? Zadawał sobie wciąż to samo pytanie, tak łatwo? zwyczajnie? Im dłużej zadawał sobie to samo pytanie, tym bardziej wątpił, że osiągnął kres podróży. Stracił apetyt, nie chciał już spacerować z klaczą po okolicznych lasach, nie cieszyło go nawet przyjście na świat małego źrebaczka, owocu jego miłości z klaczą.
Któregoś dnia stwierdził, że wyruszy w dalszą drogę w poszukiwaniu szczęścia, które przecież gdzieś musi być i czekać na niego… Więc musi, musi je spotkać- po co? Aby być szczęśliwym! Załadował na wóz swoje zapomniane już skarby i skierował się ku wzgórzu, gdzie we mgle ukazywał się zarys bardzo okazałej budowli. Biła z niej złota poświata zanikająca niekiedy w rzednącej mgle.
Tam! Krzyknął, To tam czeka na mnie SZCZĘŚCIE! I ostro ruszył do przodu, Ciężar wozu sprawił, że ugiął się i padł na przednie nogi, lecz jakaś wewnętrzna siła sprawiła, że ruszył do przodu. Za nim, w pewnym oddaleniu szła klacz a za nią chyżo podążał  mały źrebaczek.
Wyboista droga wiła się ku górze stromo i sprawiała mu coraz to większą trudność.  Nieodparta tęsknota do osiągnięcia celu dodawała sił, motywowała do przekraczania tego, co niemożliwe.
A jednak!- Pomyślał, posuwam się do przodu. I nie czuł już bólu w kopytach startych do krwi po tej wyboistej kamienistej drodze. Szedł coraz wolniej i wolniej a wóz stanowił coraz to większy i większy ciężar do pokonania. Wreszcie jedno z kół wozu wpadło w głęboką wyrwę na drodze. Rumak zatrzymany gwałtownym szarpnięciem ciężaru z rozpaczą pomyślał: - nie dam rady! I zapłakał. Poprzez łzy ujrzał złoty zarys budowli, do której zmierzał, spojrzał na wypełniony po brzegi skarbami swój wóz i pomyślał z żalem, że nie da rady wziąć je ze sobą…
I nagle przyszło mu na myśl, że tak naprawdę to już dawno nie zaglądał do swoich skarbów nawet nie pamięta ich wartości, nazw, które im nadał…..
Pochylił się nad wozem i przyjrzał się swoim skarbom - ciężarom ,które tak wiele znaczą i tak bardzo ciążą!
W porywie złości na co? na kogo? – nie wiedząc  po co ?wyrzucał z wozu śmiejąc się szyderczo: teraz dam radę!- nie będziecie mnie obciążać Ja muszę być szczęśliwy!.Poznać tę tajemnicę szczęścia.
Wyrzucane z impetem przedmioty-z łoskotem toczyły się w dół stromej drogi wpadając w jej wyłomy, koleiny, wyrwy.
Zerwał się i szarpnął wóz. Na jego dnie zostało tylko kilka okazałych skarbów. Wóz drgnął pod naporem jego choć zwątlonych ale wciąż obecnych sił. Powoli ruszył w górę. Późną nocą dotarł do olbrzymiej, złotej stajni. Zanim usnął znużony podróżą spojrzał na dach budowli i ze zgrozą stwierdził, że  ma rozległe ubytki, zniszczone elementy konstrukcji. Pozbyłem się większości moich skarbów – pomyślał zrozpaczony, - jak poradzę sobie z naprawą? Zasnął……
Wczesnym rankiem, kiedy rumak obudził się oczom jego ukazał się zaskakujący widok: obok leżała pogrążona w głębokim śnie klacz-jego kochana klacz! o obok niej źrebak-owoc ich miłości! Śpiąca, ściskała w kopytach błyszczący, złocisty przedmiot. Ach! Pomyślał rumak, przecież to mój wyrzucony skarb, który mi tak ciążył w drodze do szczytu.
A kiedy skierował wzrok ku górze stwierdził, że dach budowli jest w całości.
- Błyszczy złotą poświatą zupełnie jak mój skarb! – pomyślał.
Wyszedł na zewnątrz i stwierdził, że szczerozłoty gmach jest w nieskazitelnym stanie. Spojrzał za siebie, skąd przyszedł i ze zdumieniem przekonał się, że droga którą przebył w takim trudem jest gładka, bez śladu wybojów. Wokół rozpościerały się rozległe równinne, łąki, gęste lasy, wzgórza, bujna roślinność.
To, co czego obecnie doświadczał, było czymś znanym i nieznanym zarazem: snem i jawą równocześnie…….
 I nie wiedzieć dlaczego przypomniały mu się dwie klacze uskarżające się na zły los…

Anna Kuźma